Nie mieliśmy miejsca na sesję. Był ogólny zarys i brak konkretów. Rzutem na taśmę wylądowaliśmy w okolicach Wisły w poszukiwaniu śniegu. Śniegu nie było, ale natura wszystko nam wynagrodziła światłem. Tylko zobaczcie najukochańszą moją parę na ich zimowym plenerze ślubnym.
Zimowe plenery rządzą się trochę swoimi prawami. Najważniejsze to pamiętać, że wszyscy marzniemy (wiem, wiem, ja miałam na sobie puchatą ciepłą kurtkę, a Agnieszkę rozebraliśmy do sweterka! Aż wstyd pisać że mnie też było zimno!) Dlatego na sesji najważniejsze jest, żeby zakochani stali blisko siebie. Dodatkowo, znalezienie miejsca w którym nie wieje wpływa na komfort pracy znacząco! (zobaczcie powyższe zdjęcie – wiało nam na tym moście tak, że o mało co nie straciliśmy głów! No i wiatr był przeraźliwie zimny! Gdyby ktoś miał wątpliwości)
Wiem, nie widać zimna na tym zdjęciu.
Sukienka ślubna Agnieszki, koronkowa narzutka i welon pochodzą z salonu SABE. (W poście ślubnym przeczytacie więcej o odczuciach Agnieszki! Ja dopiszę tylko, że jeśli Panna Młoda jest zachwycona swoją sukienką, to wygląda w niej cudownie!)
Ostatnią część naszej stosunkowo szybkiej sesji, zorganizowaliśmy w ciut innej scenerii. Ciepłe czapki, szale i rękawiczki, a na rozgrzanie się ciepła herbata w termosie – próba oszukania zimna i wiatru. Jest jeszcze coś, co powoduje, że wszystkie niedogodności można znieść. Cudowna para, prawdziwa miłość i poczucie humoru!