fbpx

Nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja, w której zapomniałabym kogo fotografowałam. Czyli kto był moim “klientem”. Ale też często zapamiętuję drobne detale na dłuuuuuuugo i jeszcze dłużej. Po tej plenerowej sesji rodzinnej, już na zawsze zapamiętam, jak te dziewczynki pytały mnie o moją ulubioną pizzę i słuchały moich ulubionych składników, porównując je ze swoimi. Zapamiętam, jak łatwo można je było rozśmieszyć, chociaż początek sesji u tej mniejszej panny nie zapowiadał się aż tak kolorowo.

Bo najmłodsza uczestniczka sesji, prawie 3 letnia dziewczynka, popatrzyła na mnie raczej srogim wzrokiem (wiem, że patrząc na te zdjęcia ciężko w to uwierzyć). Ale ja ją rozumiem. Znaleźliśmy się w jakimś polu, przerwano jej szansę na drzemkę, a widmo pizzy jawiło się gdzieś tam w oddali na horyzoncie (po sesji). Czułam, że nie ma jednak szansy na smutną sesję, bo jej starsza siostra na szczęście mnie pamiętała i miała dobre wspomnienia z ostatniej sesji. Dlatego liczyłam, że pomoże mi z młodszą. I pomogła! Zresztą, ta czwórka ma w sobie tyle pozytywności, radości i takiej uroczej czułości, której można życzyć wszystkim. Na dodatek dziewczynki mają w sobie tyle energii, że w zasadzie zdjęcia robiły się same.

Im więcej sesji realizuję, tym więcej sama się uczę. I siebie, i ludzi, których spotykam. Czasem wystarczy jakieś rzucone słowo, i już wszystko się toczy swoim rytmem. Czasem jestem bliżej i mocniej się angażuję w zabawy i szaleństwa. Na szczęście, zwykle w przypadku rodzeństwa – zabawy wymyślają się same. A kiedy nic się już nie sprawdza, to zawsze można iść na spacer. I też jest fajnie!

Zresztą tylko zobaczcie te przytulasy. Idealne na taki letni ciepły wieczór. Trochę wyrwany z tych deszczowych dni. Piękny. Naturalny. Czuły. Jak cała ta sesja rodzinna w plenerze.

A ja ściskam wszystkich moich modeli + psa :*

A teraz zobacz, jak wyglądała moja edycja w lightroomie 🙂 Zdjęcie przed edycją, odkryjesz przesuwając suwaczkiem.

Pin It on Pinterest

Share This
error: