“Jesteś przepiękna” – to były pierwsze słowa, jakie wypowiedział zapatrzony w Martynę Maciek. I powtórzył to kilka razy. Trochę tak, żeby samemu uwierzyć, że to już jest ten dzień. Dzień, na który tyle czekali. I który wreszcie położył kres rozstaniu. Od teraz już razem. Gdziekolwiek ich rzuci los, nie będą już sami.
Bardzo często słyszę, kiedy pojawiam się w domu Pani Młodej, podczas przygotowań, że trochę to jest niewiarygodne, że to już dzisiaj. Że ten czas tak szybko minął i już już już wszystko się dzieje. U Martyny było podobnie. Oboje, z Maćkiem kilka razy sobie powtarzali, że to się dzieje naprawdę. Że to już dzisiaj. Że to jest TEN DZIEŃ.
A ten ich dzień był przepiękny. Przygotowany starannie, bez niepotrzebnego szaleństwa (chociaż goście dostali dosyć dokładnie rozpisany plan dnia). Martyna z Maćkiem, mają specjalną umiejętność, poświęcania całkowitej uwagi sobie, nie zaniedbując przy tym najbliższych. Sto procent skupienia się na ukochanym/ukochanej i gościach. Wydaje się niemożliwe? A jednak, tej dwójce się udało!
Cudowne pudełka – i to na obrączki, i to na koperty – przygotował sam Pan Młody. Zostały uwzględnione kolory, które wybrała Martyna (biały i granatowy wyszły doskonale!), i jej sugestie, ale całe wykonanie – to dzieło Maćka! Wyszło przepięknie!
Uwielbiam ten malutki, drobniutki dodatek, w postaci granatowej kokardki, na białym wieszaku. Biały, granatowy i kokardka – wszystko pasujące idealnie!
Martyna, w tych pięknych obcasach przetańczyła prawie cały dzień! A rozpoczynaliśmy go dosyć wcześnie!
Zobaczcie ten uśmiech – to reakcja na wiadomość, że Maciek już czeka pod drzwiami!
Poranek w dniu ślubu Martyny i Maćka był deszczowy, i nie mogliśmy zrealizować “first looku”/”spotkania pary młodej” we wcześnie wybranej lokalizacji. Ale dzień ślubu to najczęściej szybka improwizacja. Poprosiłam więc najbliższych, zrobili trochę miejsca dla Martyny i Maćka i… możemy zaczynać.
Ja mogłam się skupić na Martynie, Dominik na Maćku. Zobaczcie ich przepiękne uśmiechy! Właśnie dlatego warto poświęcić tych kilka chwil tylko dla siebie.
Przejęty Maciek, czekał na ukochaną przed ołtarzem. A Martyna, pod rękę z równie przejętym co Maciek tatą weszła do Kościoła.
Od samego początku, tak na siebie patrzyli – z uśmiechem, otuchą i miłością. Ja wiem, że powtarzam to bardzo często, ale naprawdę uwielbiam te moje pary!
Chociaż dzień ślubu jest wyjątkowy … zwykle znajduję kogoś, kto nieco mniej przejęty jest całą ceremonią 🙂
Całkowite skupienie podczas przysięgi, zapatrzenie i uśmiech …
I znowu konfetti! Tym razem wystrzelony z wysoka, cudownie opadało w dół. A w dodatku było w białym kolorze!
Menu i winietki – to także dzieło Maćka!
Gdybym mogła, w tym miejscu spędziłabym tyle samo czasu, co dzieciaki. I wcale bym nie fotografowała!
Pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby przy krojeniu tortu pozowała nie tylko Para Młoda, ale także rodzice! Selfie, kiedy twoje dzieci kroją tort! A proszę bardzo!
Martynę i Maćka udało mi się (jakimś cudem) odseparować na chwilę od przyjaciół i rodziny (odległość kilku kroków). Tak udało nam się zrealizować kilkunastominutowy plener w dniu ślubu.
A Martyna, w makijażu Karoliny i fryzurze Maczki wyglądała jak …. milion dolarów! Przepięknie podkreślone usta wyglądają zawsze najpiękniej z uśmiechem! Całość, z tym białym bukietem, który pięknie odróżniał się od sukni dzięki niebieskiej wstążce (znowu ta cudna odrobina dopasowanego koloru) wyglądała doskonale!
Kilka minut pleneru i już mogłam oddać ich gościom! Po plenerze, można już szaleć na parkiecie bez ustanku! A w towarzystwie tylu cudownych i roztańczonych gości – w zasadzie nie ma wyboru!
Martyno, Maćku – żebyście mieli zawsze siły, żeby być tak cudownie na sto procent dla siebie! Wszystkiego dobrego jeszcze raz!
DETALE ŚLUBNE
ZABAWA WESELNA: Hotel Amadeus