sesje narzeczeńskie to spotkanie i dla Was i dla mnie. czasem to spotkanie jest wręcz wydarte z planu dnia, wciśnięte trochę między wszystkie ważne sprawy do załatwienia, i daleki powrót do domu. czasem jest przekładane kilka razy przez pogodę, która robi psikusy, czasem przez spuchnięte kolano czy inne czynniki, na które nie mamy wpływu.
ale jest. i tak, jak powtarzam Wam na naszym pierwszym spotkaniu – sesja narzeczeńska to inwestycja w dzień Waszego ślubu (i wszystkie następne sesje, na jakich się jeszcze spotkamy, ale o tym jeszcze cicho 😉
to inwestycja w luz, spokój, znajomość nie tylko na “cześć-cześć”, ale na serdecznego przytulasa.
po sesji, ja już wiem, który profil macie lepszy (OBA!), wiem, które moje żarty do Was trafiają, i czy lepiej kiedy więcej mówię, czy wręcz przeciwnie. przestajemy być dla siebie obcy. przechodzimy z poziomu fotograf-fotografowani, na poziom spotkania człowieka z drugim człowiekiem (tutaj akurat w trójkącie 🙂
i zawsze zapominam o tym bonusie takiego spotkania – pięknie zapisana historia tego czasu przed w zdjęciach 🙂
tę historię zapisali dla siebie Wiktoria i Emanuel.
był ogrom czułości, śmiechu, delikatnego dotyku, krótki spacer i noszenie na rękach. były też niedokończone zdania przez moje okrzyki zachwytu. piękną zapisaliśmy historię, a kolejna znowu się stworzy.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami na blogu i jako pierwsza otrzymywać informacje o “bonusach” czekam na Ciebie z moim newsletterem.