fbpx

Krok za krokiem. Ciągle pod górę. Deszcz. Mgła. I zimno.
Ścieżka zakręca. I chwila mojej nadziei, że tam już będzie kawałek po prostym. A nie pod górę.
I rozczarowanie. Znowu pod górę. Krok za krokiem. Ścieżką ciągle pod górę! Człap, człap, człap.
uf. dotarłam. dotarliśmy. Wreszcie!
Wydrapaliśmy się na Śnieżkę. (Ja się wydrapałam! Dominik wyszedł, bez oznak fizycznego uszczerbku na zdrowiu)
(Tylko na tej Śnieżce krasnoludków było znacznie więcej niż 7. Pomimo dosyć paskudnej pogody)

Dawno nie byłam tak zmęczona fizycznie w tak krótkim czasie (pamiętacie, że to było cały czas pod górę?! Prawie 3h!) i dawno nie byłam z tego zmęczenia aż tak zadowolona! Było mi/nam cudnie!
Na górze, już przy schodzeniu chmury na kilka sekund się rozwiały. Wyglądało wszystko absolutnie magicznie.
Nie myślałam, że się aż tak stęskniłam za górami. A stęskniłam się bardzo.
(Na kolejną wyprawę zabiorę aparat! Ta była bardzo na luzie, a jedyne zdjęcia pochodzą z dominikowego telefonu!)
Na zdjęciu SAMOTNIA. Chyba jeszcze nie widziałam schroniska położonego w piękniejszym miejscu.

Ps. Przy schodzeniu z góry, trafiliśmy do drugiego szalenie przyjemnego schroniska “nad Łomniczką”.
Jeśli kiedykolwiek będziecie w tamtych stronach …. MUSICIE TAM WEJŚĆ! Cisza, spokój, brak drącego się radia, pustki i półmrok. I przymilające się do nóg koty i pies. Pięknie!

A teraz dom, w którym mogłabym mieszkać! Bez zastanawiania się. Ktoś mi go chce podarować?

 

Polujący na kadry Dominik 😉

Ps. U Dominika zobaczycie kilka zdjęć gór. Zapraszam

Pin It on Pinterest

Share This
error: