Możecie sobie wyobrazić, że jest już bardzo późno. Jesteście zmęczeni, w zasadzie już bardzo bardzo padnięci. Jedyne o czym marzycie, to to łóżko w pokoju obok. I ta pościel. Tak idealnie chłodna. Ten spokój. Cisza. Głowa na poduszce. I mruczące koty. I depczące koty. (Ok. Depczących kotów w tej wizji nigdy nie ma. One pojawiają się w realu…)
Więc już już już się widzicie w tym pokoju obok. To co robicie jest prawie skończone. Wszystko się wam podoba, jest tak jak myśleliście, już to coś można zamknąć i paść w objęcia poduszek…
I wtedy, takim tchnieniem ostatnich sił wołacie “Kochanie, chodź, zobacz to jeszcze!”
I wtedy … I wtedy dzieję się to ….
“No….. nie najgorsze, ale….”
I już wiecie, że po pierwsze wcale nie jesteście tak zmęczeni, bo w zasadzie wcale nie jesteście zmęczeni. W tej chwili czujecie tylko wściekłość…. Że ktoś ośmielił się nie mieć tych samych odczuć co wy do WASZEJ CIĘŻKIEJ PRACY.
I jeszcze ją krytykuje! I wtedy mówicie….. Mówicie? Nie wiem, jak wy, ale ja bąkam pod nosem najciszej jak potrafię, przez najbardziej zaciśnięte zęby jakie tylko mogą być, że “NIE ZNASZ SIĘ” ….
Potem jeszcze kilkaset razy bardzo ciężko wzdycham…. Ciężko i głośno.
Zwykle już wtedy jestem w pokoju znowu sama.
Z moją ciężką pracą.
Na którą nagle patrze innym okiem.
I rzeczywiście, nie jest najgorsze, ale to nie to.
I wtedy wpadam we wściekłość. Tylko, że już taką na siebie. Za to, że nie widziałam tego wcześniej i dopiero ktoś mi musiał to pokazać, Za to, że nie słuchałam od początku. Za to że jest już tak późno. Za to że jestem zmęczona i bez pomysłów. I potem pojawia się faza załamania. O tej porze, to już nic nie wymyślę. Jestem beznadziejna i nic nie potrafię….
Uderzam do swojego maleńkiego dna…..
I wtedy pojawia się pomysł. Czasami pojawia się sam, czasami gdzieś się znajduje, czasami jest podszeptany do ucha, przez TEGO, który się nie zna.
I wszystko idzie już z górki.
Mogę pozamykać co tylko się da.
Utulić białego i czarnego puchatego stworka i zapaść się w poduszki…..
Za te podszepty, i za ten ciężki tydzień …. przepraszam i dziękuję! =*
Ale pamiętaj, nikt nie powiedział, że będzie ze mną lekko =)
A jeśli ktoś z was będzie chciał mnie zobaczyć “na żywo”, zobaczyć też trochę zdjęć i przekonać się, że “na żywo” jestem bardzo normalna, zapraszam w niedzielę, 23 lutego do Urzędu Stanu Cywilnego w Wodzisławiu Śląskim, na targi ślubne. (od 13:00-18:00) Wstęp wolny!
Oprócz mnie, znajdziecie tam też wszystko, co ma zawiązek ze ślubem!
A jeśli już tam się pojawicie, żeby MNIE zobaczyć, powiedźcie mi to! Moje EGO urośnie z metra do wysokości EIFFEL TOWER =) o której też niedługo pogadamy =)
Tymczasem przygotowania trwają!
Czyli, co?
Do niedzieli!