Wiem, że jestem tutaj nie obiektywna, i że tę rodzinę po prostu fotografuje mi się najlepiej na świecie. Zresztą tylko zerknijcie w te roześmiane oczy starszej siostry i wszystko zrozumiecie.
Dotarli, na ten mój koniec świata na chwilę przed burzą. A że ich znam dość dobrze, to nie miałam oporów, żeby zaciągnąć ich na krótki spacer i wystawić do słońca w samo południe. Pora najmniej idealna, ale w tle śmigały burzowe chmury. Także te, które mogły by powstać, gdyby ktoś zaburzył sobie swoje pory snu (i wcale nie chodzi tu o mnie, tylko o tę kilkulatkę). Więc w samo południe, z upałem do zniesienia, blisko domu udało mi się ich złapać w kadrach. Uwielbiam tę sesję i te kadry. Tak po prostu.
Gdyby komuś umknęło – to tak, mieszkamy w górach. Tak, zapraszamy na sesje.