fbpx

Nawigacja poprowadziła mnie jakąś rozkopaną drogą i przez chwilę chciałam szukać objazdu. Na szczęście był to tylko kawałek drogi w fazie “montowania kanalizacji”, i po chwili bezpiecznie zaparkowałam przed domem pani młodej.

Jeśli tylko to możliwe, to lubię być tak ciut wcześniej, żeby na spokojnie wejść w klimat tego dnia. Żeby trochę wtopić się w tłum ludzi, którzy i tak od rana krzątają się blisko Was. I są takie domy, są takie miejsca, gdzie wśród całkiem obcych ludzi (zwykle znam tylko parę młodą 🙂 czuję się tak swobodnie i naturalnie, jakby to było nasze kolejne a nie pierwsze spotkanie. Pewno ma na to wpływ mój urok osobisty <wink-wink, to taki drobny żart,> ale lubię, kiedy ludzie czują się przy mnie swobodnie. I mam nadzieję, że nie tylko ja czułam tę dobrą atmosferę.

Więc w domu Patrycji spotkałam samych uśmiechniętych i pogodnych ludzi. Domownikom towarzyszyła Basia, która kończyła fryzurę i makijaż Pani Młodej. Wszystkie dziewczyny (bo Basia podkreślała urodę nie tylko Pani Młodej) wyglądały przepięknie. Wszystko odbywało się w takim domowym spokoju. Dało się wyczuć wagę tego dnia, ale na szczęście nikt nikogo nie pospieszał i nie poganiał. Niestety, podczas ślubnego poranka zdarza się bardzo często i niepotrzebnie wprowadza nerwowy klimat. Tutaj udało się tego uniknąć.

Czy ja opisuję Wam ciągle poranek? Czy piszę o dobrej energii? Uhu! A po co? Bo ta atmosfera poranka rozlała się na cały dzień.

I podobnie jak “śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia”, tak i poranek w dniu ślubu potrafi albo pięknie nastroić Was na to wyjątkowe wydarzenie (i tego życzę wszystkim moim parom), albo, co gorsza, wprowadzić niepotrzebną nerwówkę, która zwykle jakoś tak nie zawsze szybko daje się zapomnieć. (Ps. dlatego wybierajcie świadomie ludzi, którzy Wam towarzyszą podczas ważnych dla Was chwil).

Teraz trochę przyspieszam z opowieścią, bo po kilku portretach Patrycji, pod dom, czerwonym, ognistym (i chyba bez klimatyzacji) MUSTANGIEM podjechał Michał. A jeśli już mamy głównych bohaterów tej historii, to nie pozostaje nam nic innego, jak first look.

To ta krótka chwila tylko dla Was. Ten moment, kiedy widzicie się po raz pierwszy. Kiedy możesz sprawdzić kolor jego garnituru i zobaczyć go tam, (a w zasadzie zobaczyć najpierw jego plecy) czekającego na Ciebie. To ta chwila na porozumiewawcze spotkanie “to się dzieje naprawdę”! Tylko dla Was. No uwielbiam.

A po pierwszym spotkaniu, wszystko już pędzi. Ksiądz już czeka, Wasze spojrzenia, ten lekki stres, bo jednak wszyscy patrzą właśnie na Was. Jesteście tam, w tym Kościele, który przy tym upale daje takie miłe ukojenie. Stajecie naprzeciwko siebie, podajecie sobie dłonie. To ta chwila. Jedna. Wasza. To czas na spojrzenia. Na ten uśmiech. I na tę radość. Żona i Mąż. Od teraz. Już. Na zawsze. Gratulacje!

Towarzyszenie ludziom takim jak Patrycja i Michał, świadomym intencji tego dnia, i potrafiącym czerpać z niego pełnymi garściami (pomimo tego drobniutkiego stresu, który towarzyszy jednak takim ważniejszym wydarzeniom), to ogromna przyjemność, za która zawsze jestem niezwykle wdzięczna!

Let’s Celebrate – to przepiękne motto: świętujmy. bawmy się. tańczmy. rozmawiajmy. bądźmy ze sobą. właśnie teraz. właśnie tu. let’s celebrate!

Jeśli dom przyjęć zadba o wszystko co konieczne do imprezowania (i do tego pyszne i piękne), to nie pozostaje już nic innego, jak tylko pod wodzą dj, szaleć na parkiecie. I tańczyć, tańczyć tańczyć!

To był piękny dzień. Udało się nam wszystkim schować na sali przed paskudnym oberwaniem chmury, dziurawą oponę udało się wymienić (na szczęście to nie mustang), dla nikogo nie zabrakło pysznego tortu, a wieczorem chmury rozeszły się na tyle, że pozwoliły nam stworzyć pamiątkowe portrety z bliskimi. Nie zapomnieliśmy też o mini plenerze Patrycji i Michała i szalonych tańcach na parkiecie. Było wszystko, do czego będzie warto wracać we wspomnieniach.

Patrycjo+Michale – to była absolutna przyjemność towarzyszyć Wam i waszym najbliższym podczas tego niezwykłego dnia. Za to zaufanie, którym mnie obdarzyliście, za wasze piękne serducha, troskę o najbliższych i te piękne uśmiechy w stronę obiektywów (i moich i Łukasza), dziękuję Wam najmocniej jak się da. Mogę pisać o miejscach i ludziach, którzy Wam towarzyszyli, ale nic z tego nie udało by się tak pięknie, gdyby nie Wy i wasza energia. A teraz mam nadzieję, że poczujecie to jeszcze raz oglądając reportaż.

Ceremonia ślubu: Kościół św. Michała Archanioła w Skrzyszowie

piękny bukiet Pani Młodej: kwiaciarnia  NaturaDecor

Dom przyjęć Pradziad w Rogowie

muzyka: dj Remi

film: Łukasz Wyputa z Effect Studio, wszyscy czekamy na ten film, a ja mam ogromną nadzieję, że i z Łukaszem wkrótce się spotkamy, bo nasza współpraca to ta z kategorii wymarzonych 🙂

drodzy goście, Wam też dziękuję najmocniej, wasza fotografka, Judyta

Pin It on Pinterest

Share This
error: