fbpx

mam w swoim życiu kilka książek, które mocno wpłynęły na moje życie.  stoją na półce *a przynajmniej większość z nich* i co jakiś czas do nich wracam. z sentymentu, z tęsknoty. czasem czytam całość, czasem tylko trzymam w rękach i sprawdzam zaznaczone strony. albo przekładam strony kwiatami, które chcę zasuszyć. a czasem, tylko na nie patrzę.

 

tuż po przeprowadzce w góry, znacząco wydłużyła się moja odległość do biblioteki (wcześniej pracowałam drzwi w drzwi z “biblioteką” – i z tego miejsca ściskam wszystkie pracujące tam dziewczyny, które zawsze pozwalały mi zabierać do domu nielimitowaną ilość książek i zostawiały wyczekane nowości :*  dziękuję Wam za wszystkie rozmowy, wspólne herbaty/kawy i każdą pomoc :*

więc, kiedy ta odległość do “mojej” biblioteki wydłużyła się o 200km, a okoliczne nie miały tych książek, i tej energii na których mi zależało, zaczęłam rozglądać się za alternatywą.

długo broniłam się przed alternatywą dla zwykłych książek – bo jak to tak, nie przerzucić strony, nie zobaczyć okładki? jak to tak czytać książkę nie czytając książki?

przekonałam się dopiero, kiedy sama miałam okazję zobaczyć czytnik z bliska i “naocznie” stwierdzić, że taka forma to coś, co mi pasuje.

nie należę do sprzętowych freaków i w przypadku czytnika szukałam czegoś w rozsądnej cenie, przyzwoicie ładnego i najlepiej białego (to się nie udało). przy okazji jakiejś promocji na dzień dziecka, upolowałam czytnik tańszy o jakieś 100zł. opinie miał dobre, najważniejsze dla mnie funkcje też – i tak, od 3 lat jakieś 90% książek czytam na czytniku.

ja korzystam z czytnika pocketbook touch lux 4, ale to już starsza wersja, nowszą znajdziecie tutaj,a taką jeszcze prostszą tu. A ja podpowiadam, że czytnik to także super pomysł na prezent.

nie wiem, czy każdy to wie, ale sam czytnik, to dopiero początek, bo to przecież urządzenie. na niego trzeba wgrać/ściągnąć książki (gazety, ebooki). ja czytam dużo (zwykle), dlatego od samego początku wiedziałam, że interesuje mnie opcja abonamentu (mogę nie mieć netflixa, ale na książki biorę). zdecydowałam się na opcję abonamentu z legimi. co miesiąc z konta uciekają mi 33 zł. to mniej więcej kwota jednej kupionej książki. czy to dużo, czy mało? dla mnie to cena abonamentu, którą jestem w stanie znieść, w zamian za to, co oferuje mi abonament: szeroki wybór pozycji z różnych dziedzin, dostępnych w ciągu kilku sekund od włożenia ich na półkę; możliwość czytania kilku książek na raz: reportaż, kryminał i romans – w zależności od potrzeby danej chwili :), lekkiego dodatku do torebki, i możliwości czytania w nocy, bez zapalonej lampki. więcej plusów niż minusów. nie dotykam wydruków papierowych (to akurat w momencie pandemii był olbrzymi plus), ale też nie spotykam uroczych bibliotekarek…. tyle z minusów.

jeśli jesteście przekonani do czytnika, kupując abonament z tego linku  otrzymuję 2 tygodnie dodatkowego dostępu i serdecznie za to dziękuję. ps. zawsze można przetestować przez 30 dni za darmo.

 

dobra, to ile ja czytam, że uważam, że abonament na książki to dobra sprawa? w zeszłym roku, od stycznia do kwietnia przeczytałam 80 książek. w okresie wakacyjnym ta ilość znacząco spada. szczególnie, że książki zeszły trochę na bok, bo moje ręce zajęły druty i dzierganie. w tym roku, do czerwca

muszę to przyznać szczerze, że zdarzają mi się też tygodnie bez książki – bo albo druty, albo brak na to przestrzeni w głowie. w zimniejsze miesiące, kiedy mam więcej czasu, a wieczory spędzam w domu a nie na plenerach czy przy edycji zdjęć – czytam zdecydowanie więcej. książkę mam pod ręką i wędruje ze mną z kanapy do sypialni, a czasem sięgam po nią, kiedy czekam aż zagotuje się woda na herbatę *wiem, że czasem też tak masz, że nie możesz odłożyć zanim nie poznasz zakończenia historii?*

czy piszę tu o tym, że płacę abonament, i mam tygodnie, kiedy nie czytam? tak. piszę, bo kiedyś miałam z tego powodu ogromne poczucie winy. (nawet mniejsze z faktu abonamentu, a większe z powodu nieczytania). patrzyłam ile ktoś inny przeczytał książek i myślałam “o wow!, ale super, też tak chcę”. na szczęście, do głowy dostała się ta dobra myśl, że nie chodzi o ilość przeczytanych książek. jedna może być bardziej wartościowa, niż tych 60 moich kryminałów 🙂 odpuściłam, i czytam dla przyjemności, dla radości, dla zabicia myśli. często mieszam gatunki, a to jest z czytnikiem niezwykła wolność. po przeczytaniu tej książki, przez kilka tygodni byłam w stanie czytać tylko tandetne romanse. I w ostatnim czasie była to jedna z tych pozycji, które odchorowałam fizycznym bólem.

w tym roku, na czytniku przeczytałam 29 książek. plus 5 pozycji drukowanych. za to udziergałam kilka swetrów i dwa szale. coś, za coś. ciągle to prawie 5 książek w miesiącu. a czas z książką na kocu dopiero nadchodzi, i kusi bardziej niż ciepła włóczka.

a ty co czytałaś ostatnio? co mi polecisz? jeden ważny tytuł?

Czytniki E-book - porównaj ceny

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami na blogu i jako pierwsza otrzymywać informacje o “bonusach” czekam na Ciebie z moim newsletterem.

niektóre linki w tym wpisie są linkami afiliacyjnymi – czyli takimi, z których po twoim kliknięciu, do mojej skarbonki może wpaść dodatkowy grosik. dziękuję

Pin It on Pinterest

Share This
error: