Sesja rodzinna w plenerze
Pogryzły nas komary. Okropnie. Zresztą, gdybym wkleiła te zdjęcia do takiego starego albumu na zdjęcia, to pewno ten okres podpisałabym tekstem “Lato gryzących komarów”.
Mało sprzyjające warunki do sesji rodzinnych. Ale jak tylko zaczęło się bieganie po trawie, to i komary przestały gryźć. Albo przestaliśmy wszyscy o tym pamiętać. Zresztą, im więcej ludzi na zdjęciu, tym szybciej biegnie czas. Nie wszyscy co prawda to zauważają, bo jak się ma kilka miesięcy, i zabezpieczone wszystkie potrzeby, to i na sesji zdjęciowej można zasnąć.
Panów ze zdjęcia miałam już okazję poznać na kilku poprzednich sesjach. Ale tę maleńką dziewczynkę widziałam pierwszy raz. Czy stopiła mi serce? No pewnie. Ale cała trójka tworzy taką idealną mieszankę, że nawet nie wiem, kiedy przeleciał czas. Cieszę się, że trafiają do mnie ludzie, którym też wystarczają na sesji pola i trawa. Z dala od wszystkiego co rozprasza jest dużo tulenia (szczególnie tej najmłodszej panny), jest szansa na gonitwy, pościgi, łaskotki na kocu. Po wszystkich wygłupach i szaleństwach, była też chwila dla starszych braci, i tych kilka zdjęć też należy do moich ukochanych!
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami na blogu i jako pierwsza otrzymywać informacje o “bonusach” czekam na Ciebie z moim newsletterem.