Trochę takiej rozpusty jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a poranek zyskuje +100 punktów do PRZYJEMNOŚCI!
Okej, chodzi mi oczywiście, o moją ulubioną zieloną herbatę, której nazwa to właśnie “Truskawki w szampanie”. Moja słaba głowa raczej nie wytrzymałaby szampana zamiast śniadania, chociaż w ramach jakiegoś osobistego luksusu chyba chciałabym kiedyś spróbować!
W ciepłe poranki, a mam nadzieję, że tylko takie nas już czekają, bo w końcu IDZIE LATO, piję herbatę bez dodatków. Kiedy jednak robi się trochę chłodniej, albo mój poranek jest spokojny, dodaję trochę soku z cytryny i łyżeczkę miodu! Herbata jest wtedy obłędna!
Te maleńkie cuda, które od niedawna towarzyszą mi o poranku, przywiozłam ze Szwajcarii w myśl wyznawanej zasady, że są to rzeczy, których “Potrzebuje moja dusza”! (czyż to nie jest najpiękniejsze zdanie, tłumaczące nasze zachcianki???) Są delikatne, proste i urocze! I tak, Dominiku, herbata smakuje z nich LEPIEJ i bardziej niż z czegokolwiek innego!
Im więcej mam przedmiotów, które lubię, tym codzienne czynności wydają mi się przyjemniejsze! Poranną herbatę pije się wolniej i milej!
No to kto się da zaprosić na herbatę?