Czekolada, czekolada, czekolada! Jak tam pachniało !!!!!!!!!! Jak zwykle, Londyn dla nas to długie spacery. Im dłuższe, tym lepsze. Tym więcej można zobaczyć i poczuć. Często i w tym bardzo dosłownym sensie.
Tym razem, wylądowaliśmy daleko ot typowych atrakcji, chociaż te i tak nie znikają z pola widzenia 🙂 A w potrzebie kawy, wylądowaliśmy w przesympatycznej kawiarni, która była także miejscem w którym mogliście naprawić rower! Świetne rozwiązanie! No i dobra kawa!
Wiem, że doprowadzałam Dominika do szału swoimi prośbami o zdjęcia, ale cóż, na wakacjach zmieniam się w typową turystkę!
Na koło nigdy nie możemy się zdecydować. Ja, z powodu straty czasu w kolejce i obawy, że akurat z nami się to popsuje w środku, Dominik … a, nie, on chce jechać. Tylko ja marudzę, że następnym razem.
Pod tym zakładem mogłabym stać wiecznie z powodu … zapachu! Kremy, których tam używają, może i były przeznaczone do męskich bród … ale …Ah! Uwiodły mnie absolutnie!
Następnym razem, sama zabieram tam jakąś swoją parę. Kto chętny?Na drugą część zapraszam już w piątek.
Cudnego dnia!