Nasz zimowo-wiosenny (zima tam, wiosna tu) pobyt w Londynie, był (prawie) całkowicie wyłączony z tematyki ślubnej. No “prawie”, bo zobaczcie co znalazłam. Gdyby nie deszcz i chęć ratowania siebie (bo parasole zostały w innej rzeczywistości), nikt by mnie szybko nie odciągnął od tej wystawy!
Mogłabym się tutaj rozpisać, na temat mody londyńskich ulic. Na temat jej barw, różnorodności, swobody, luzu, stylu, mieszania itp… I o smutku, że u nas jednak inaczej, bardziej zachowawczo, z mniejszym luzem i swobodą.
Ale ma być o Panu Młodym. A skoro już wiecie, że na modzie specjalnie się nie znam, to zamiast opowiadać jakieś brednie, pokażę wam – MAM NADZIEJĘ, INSPIRACJĘ DLA WAS – moje marzenia kolorowych muszek. (Jeśli poznaliście już Pana Fotografa, wiecie, że są tematy “absolutne”, i jednym z nich jest temat nieakceptowalnych kolorowych ubrań. Chyba, że odcienie czerni (nie szarości!) to różne kolory!).
Więc, Panno Młoda. Jeśli Twój Pan Młody nie ma awersji do kolorów …. popatrzcie tylko na te cudeńka! Skarby w najczystszej postaci!
Drodzy panowie! Nie bójcie się koloru! Wiosenne i letnie śluby aż się o to proszą! Drobny element w postaci kolorowej muszki, czy spinek do mankietów, nie spowoduje, że będziecie śmieszni. Wy najzwyczajniej będziecie wtedy MODNI!
Muszka, szelki ….. no sami musicie przyznać, że wygląda to świetnie!
Tak w zasadzie, to sama mogłabym sobie taki ponosić!
To był męski sklep, ale wyszłabym z niego z pełnymi siatami. (No może siateczkami, bo taka Mucha raczej zabiera mało miejsca!)
Zainspirowani? No to udanego wyboru kolorowej MUCHY! I cudownej środy!