Wszystko działo się tak szybko, że niż mój mózg zdążył przeanalizować plusy i minusy (nie było żadnych), to już trzymałam ją w rękach i wywoziłam na 9 piętro.
A poszłam tylko po bułki. I od tego czasu po bułki nie chodzę
Małe, wychudzone, zmokłe i głodne. Siedziało pod schodami już dobre 3 tygodnie, ale nigdy na tak bliską odległość jak wtedy.
Podeszła do mnie. Przykucnęłam przy niej, a ona pozwoliła się pogłaskać.
Najpierw się poryczałam, a potem ją zapytałam, czy wie, że my nie jemy mięsa. A ona cicho miauknęła. No to ją zapytałam, czy wie, że nie będzie wychodzić na dwór, a ona wtedy oparła swoje łapki o moje kolana. No i już była moja. Złapałam to chude maleństwo, które podejrzewałam, że nie ma więcej niż kilka miesięcy (trochę się myliłam), i wywiozłam na górę.
Zapchlona, zabiedzona, i zaropiała. Nigdy nie opowie swojej historii, raczej smutnej niż wesołej. Przynajmniej do momentu wybrania mnie na swoją mamę =)
Uwielbia ciepło, głaskanie i mleko. W każdych ilościach.
Nie wiemy ile czasu spędziła na dworze, ale przy każdej możliwości otwartych drzwi i okien, odsuwa się do środka mieszkania.
Początki były ciężkie, bo Hassel był przerażony. Drugi kot, w JEGO DOMU. I to baba! I jeszcze powiedziałam, że zostaje i jego fochy na mnie nie robią wrażenia….
(Nawet ja, w swoim szalonym optymizmie, miałam chwilę zwątpienia, że trzeba będzie szukać dla niej innego domu.
Początki dwóch kotów w jednym małym domku były więc prychające i uciekające – Hassel, i zupełna olewka – Leica.
Przez ten prawie miesiąc razem, przeszliśmy z : płaczu nad zabiedzonym, pochłaniającym każde ilości jedzenia kotem, przez falę “A JAK SIĘ DO SIEBIE NIE PRZYZWYCZAJĄ???”, aż do “dobra, my wychodzimy, wy macie być grzeczni!”
Jednym słowem – Hassel ma kobietę życia! (Tak, wiem, wybrałam mu ją osobiście i rozumiem ten jego foch na początku, ale wreszcie zaakceptował wybór i wszystko idzie w dobrym kierunku)
Wiecie, że piszę o naszych kotach?
Trochę mało ich tu na blogu, ale wszystko można zmienić.
Więc 2014 rok rozpoczęliśmy dosłownym powiększeniem rodziny. Kotka ma jakieś 2 lata (przynajmniej ja przyjmuję tyle). Imię miała wybrane od dawna, po prostu sobie po nie przyszła.
Ps. nikt nie ma chyba wątpliwości że to bardzo aparatowe imię. Jeśli chcecie inne aparaty zobaczyć zapraszam na bloga Dominika:
Ps. jeszcze bym małą Zorkę mogła mieć … tak tylko …
Miło mi przedstawić nasze czarne maleństwo – LEICA!
Świat obserwuje zza szyby. Tak jest bezpiecznie. I ciepło.
A tak wygląda Hassel, jak mu powiedziałam, że ma zrobić ładną minę do zdjęcia.
Tutaj przygotowałam piękne tło …. I jeden kocur przez 5 godzin nie zszedł z fotela udając że śpi, a drugi tylko biegał po tle nie zatrzymując się do ani jednego zdjęcia. Po 5 godzinach moja cierpliwość gdzieś się ulotniła….