Mam taką ilość sesji w kolorze lata, że właśnie sobie zdałam sprawę, że jakoś przetrwam i tę zimę =) Więc co? Zaczynamy?
Za kolorami, za ciepłą, nagrzaną słońcem trawą, za lemoniadą, za późnymi zachodami … A wy w te zimowe wieczory za czym będziecie tęsknić najbardziej?
Z Justyną, spotykałyśmy się przy okazji, każda zapatrzona w swoje sprawy i swoje obowiązki. Chociaż, tak bardzo “po sąsiedzku”. I gdzieś, jak to czasem bywa, trochę przez przypadek wyszło, że ona robi makijaże, a ja zdjęcia. I że mamy trochę pomysłów i może razem, dało by radę coś stworzyć.
Makijaże Justyny możecie zobaczyć tutaj , a nasze wspólne realizacje możecie zobaczyć m.in. także tutaj: sesja z dymami oraz stylizowaną sesję ślubną. A ile pomysłów jeszcze przed nami! Uhu! Ja się nie mogę doczekać.
Czasami zdarzają się sesje, kiedy nie szukamy na nie miejsca. Tak było i w tym przypadku. Justyna i Paweł, zaprosili mnie do siebie do domu.
Zaprosili mnie do siebie na sesję … małżeńską. Nie szukaliśmy żadnej rocznicy i specjalnej okazji (ta znalazła się sama!). Bo miłość nie potrzebuje żadnej okazji. Ona jest. W tej codzienności. W tym Tu i Teraz. I oni są tacy. Tu i teraz. W skupieniu na sobie, kiedy są razem. Tacy już “splątani” ze sobą. Na zawsze!
Taaaak, wiem, też chcielibyście mieć taki ogródek !
Fotografowanie takich uśmiechniętych ludzi – to największa przyjemność!
Ta dwójka nie tylko mnie zaprosiła do siebie, ale jeszcze ugościła! Przepisu na ciastka Justyna nie udostępnia, bo … bo woli was zaprosić w odwiedziny! Jeśli macie możliwość – nie wahajcie się! Ciastka są obłędne!
O tak! Nie tylko udało się nam być w ogrodzie, ale także złapaliśmy kilka kadrów w domu!
A w domu, towarzyszyły nam dwa przeurocze króliki. Ps. Myślałam, że to tylko koty mają fochy i nie pozują do zdjęć …. Już teraz wiem, nie tylko koty!
Króliki kicały po mieszkaniu, ja szukałam dobrego kadru, a oni … po prostu byli razem.