Historia nie ma konkretnego początku. Trwa od zawsze, odkąd pamiętam. I ma absolutny związek z mamą. Moją mamą (tak dla ścisłości). Widzę ją w kuchni, nad filiżanką kawy; albo w fotelu z wyciągniętym wygodnie kotem; albo w łóżku o późnej porze, kiedy nie mogła zasnąć; albo …. Zawsze z książką. I zwykle w tych gigantycznych okularach (Tak na marginesie, kiedy u okulisty wybierałam swoje oprawki, przymierzyłam takie podobne do tych jej …. i w lusterku zobaczyłam jak bardzo jesteśmy do siebie podobne! Z drugiej strony, jak widzę tatę, to wydaje mi się, że jestem bardziej podobna do niego, niż do mamy. (Czy to możliwe, że się zmieniam ?)
Wracam do tematu. Obserwując mamę, fascynowało mnie zawsze, jak można tak szybko czytać. Jak można tak szybko przerzucać kartki i składać litery w słowa, a słowa w zdania…. Dzisiaj czytam szybko, pewno prawie porównywalnie z mamą, ale kiedy miałam kilka-kilkanaście lat, jej tempo było dla mnie niewyobrażalne, wręcz KOSMICZNE!
Książka była w domu od zawsze. Nie gdzieś na półce, wysoko poza zasięgiem rąk, ale blisko, do przeglądania i czytania. (Osobiście uważam, że byłam wyjątkowym dzieckiem i nic w życiu nie niszczyłam, dlatego nikt nie musiał niczego przede mną chować, tym bardziej książek! Jeśli ktokolwiek z najbliższych ma inną opinię-myli się, ale pamięć bywa zawodna, więc wybaczam).
Po mamie, prócz podobieństwa nie tylko fizycznego, mam miłość do kotów (psów zresztą też!) i książek. Cóż, czyż mogło być inaczej?
Dzisiaj książki wchłaniam. Nie w ilościach, jakich bym sobie życzyła, ale nie marudzę. Niestety zdarzają się dni, kiedy nie mam na nie siły. Zasypiam, (jak mawia Agnieszka) w locie na poduszkę. Ale zwyczajowo, wyczaruję kilka minut w pościeli z wywalonym wygodnie Hasselkiem…. (przykład bierze z kotów mamy. Jestem tego pewna!).
Na ten tydzień kilka pozycji z biblioteki. Czytaliście już któreś z nich? Polecacie coś konkretnego?
Serdeczne uściski z nad książki o “kotach” – ja!
Ps. Tytuł “Kochanie, zabiłam nasze koty” jest …. paskudny. Kropka.