Dzisiaj, pokażę Wam fragment ślubu, który sobie sama trochę wymarzyłam i wymyśliłam. Miało być prosto, uroczo i naturalnie. Do tego bez mocnych, dominujących kolorów i w naturze. Nie zorganizowaliśmy wymyślonego ślubu (chociaż i to przyszło mi do głowy), ale samą, krótką sesję. Obyło się bez szalonego nakładu finansowego, wystarczył pomysł, szeroki uśmiech i dużo energii wszystkich zaangażowanych w to ludzi.
W poprzednim poście już podziękowałam Anicie z Centrum Florystycznego Inspiracja, ale mogę to zrobić jeszcze raz, bo oprócz dekoracji kwiatowych, (plus stół i krzesła, plus samochód do przewiezienia, plus znalezienie miejsca, plus umiejętność zwerbowania Moniki i Weroniki), Anita nie marudzi, tylko pogania, ładuje baterie i mówi, że warto i damy radę. A to czasami jest najważniejsze!
W kolejności równorzędnej (ale muszę wymienić jednych pod drugimi), w realizacji sesji pomogli mi:
– Kasia i Kacper, bez których nic by się nie udało! Dziękuję za czas, uśmiech i zaangażowanie! Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej Pary na sesję! Ps. Kasię i Kacpra poznałam przy okazji ich sesji narzeczeńskiej, naturalni, zakochani i szalenie pozytywni! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!!
– Weronika z salonu fryzjerskiego Fryzjernia, która stworzyła fryzurę ślubną, którą opisywałam/wybierałam ja.
– Monika z gabinetu MoniNails wykonała makijaż ślubny w stylu “no make up”, który także wymyśliłam i opisywałam ja 🙂
Dziewczynom chce podziękować za wczesną niedzielną pobudkę, za słuchanie moich pomysłów, zrozumienie całej idei i realizację nie do końca tego, co chciałam ja, ale co było najlepsze dla Kasi, i oczywiście, co było mimo wszystko dokładnie tym, co chciałam!
Podziękuję też mojej Mamie za zbieranie, przetrzymywanie różnych dodatków, za szlifowanie drewna i wszystko inne, Tacie, za wyszukiwanie drutów, Dominikowi za cierpliwość i pomoc we wszystkim, pani Ewie za sztućce i talerze, i tym wszystkim, którzy trzymali kciuki, żeby dobrze wyszło, dopingowali i nie marudzili!
Nie będę ukrywać, że osobiście jestem zakochana w amerykańskim stylu ślubnym. Ale tym bez tandety, kiczu i próby bycia modnym “na siłę”. Farmy i olbrzymie lofty, zamiast typowych sal weselnych, naturalne, proste i czasem trochę surowe klimaty dekoracji ślubnych, przyjęcia weselne w formie wiejskiej potańcówki. O tak, to mnie kręci! W Polsce (tak, tak, u nas!) podobne klimaty wdzierają się w trendy ślubne już od jakiegoś czasu. Wiele możecie pooglądać na portalach i blogach ślubnych (Różowa beza, Wytwórnia ślubów, Bajkowe Chwile, Sweet Wedding czy chyba najpopularniejszy Bridelle) Coraz większa rzesza fotografów, którzy są moimi GURU, w podobnych przedsięwzięciach uczestniczą! A dzisiaj i ja, z moimi towarzyszami broni, zabieramy was w pierwszy post z serii #naszychsesji. Będzie więcej, bo pomysłów mamy jeszcze sporo!
EDYCJA!
A! Muszę się pochwalić, że zdjęcia ukazały się na stronie SWEET WEDDING! I jestem z tego powodu PRZEszczęśliwa!!!! Zobaczcie sami!
Zachęcam do śledzenia naszych profili na instagramie: Judyta, Anita, oraz na Facebooku: Judyta i Anita
INFORMACJE
Miejsce sesji: Radlin
Pomysł na stylizację: Judyta
Florystyka: Anita
Dekoracje i dodatki: Anita i Judyta
Modele: Kasia i Kacper
Makijaż: Monika
Fryzura: Weronika
Tort: piekła Judyta, dekorowała kwiatami Anita
Zdjęcia, gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości po takim przydługim wstępie: Judyta Marcol
Kolory ślubne: Biel, zieleń i szarości
Styl stylizacji ślubnej: Naturalny, prosty, rustykalny
Zaczynamy ujęciami z przygotowań. Monika (makijaż) i Weronika (włosy) w akcji:
Na sesję, Anita znalazła nam miejsce, w które często sama chodzi na spacery. Kawałek od głównej drogi, w lasku, tuż obok stawu. Natura przepiękna, ale szalenie kąśliwa!
Muszę się pochwalić, że tort “piekłam” sama. I po raz pierwszy spotkałam się twarzą w twarz z masą cukrową. Nie było to najprzyjemniejsze spotkanie, ale efekt końcowy prezentował się zadowalająco. Jeśli ktokolwiek z Was zastanawiał się nad dodatkami kwiatowymi do bukietu: TAK! TO DOSKONAŁY POMYSŁ! Wszystko wygląda naturalnie i z niewymuszonym urokiem! Spróbujcie i nie bójcie się “trochę poszaleć”. Efekt jest świetny!
Dodatki na tę sesję ślubną miały być w delikatnych i naturalnych kolorach. Bardzo chciałam, żeby wszystko trochę wtapiało się w otoczenie. Dlatego postawiliśmy na biel, odcienie szarości i zieleń. Wyszło chyba całkiem dobrze! Sztućce, od lat nieużywane wypożyczyła mi (na wieczne nieoddanie) pani Ewa!
Czy taki naturalny warkocz (kłos) nie jest świetnym pomysłem na fryzurę ślubną? Na naszej sesji spisał się doskonale. A makijaż w stylu “no make up”? Wygląda naturalnie, dziewczęco i tylko podkreśla urok pięknej Panny Młodej! Tak, tak, tak! Im mniej, tym lepiej!
Kasia z Kacprem posiadają magiczną zdolność zapominania o aparacie!
