fbpx

Czekałam, żeby otulił cię śnieg. W środku, jesteś taki cieplutki, ogrzany tymi  wszystkimi światełkami, i pachnący choinkami. Ah! Cudnie!

 

Chyba chciałeś nas przetestować. I sprawdzić, czy jesteśmy Ciebie warci. Jak wtedy, kiedy nie przywitałeś nas otwartymi ramionami. Trzaskałeś. Huczałeś. I byłeś taki strasznie zimny.

 

W naszą pierwszą wspólną noc, prawie w ogóle nie spaliśmy, nasłuchując, czy nigdzie nic nie odpada. Czy nic nie spada. Czy cały się trzymasz.

Tak, wiem! To nie twoja wina, że wprowadziliśmy się tu kiedy szalały wichury. Takie z największą ilością ostrzeżeń i alertów. Takie groźne. I my w tych twoich ścianach, bardziej przerażeni, niż szczęśliwi.

Albo jak wtedy, kiedy zostałam tu sama, a ty postanowiłeś poskrzypieć jak tylko zaczęłam mrużyć oczy. Albo kiedy zgubiłeś mi kota. I oddałeś dopiero kiedy zaczęłam płakać, myśląc, że uciekł.  Albo jak wtedy, kiedy pokazałeś mi tego gigantycznego pająka, o którym wolę nie myśleć, skąd przyszedł.

Albo jak wtedy, kiedy zostawiłeś mnie bez naładowanego telefonu i prądu na kilka godzin, w bezduszną, ciemną noc. Albo jak wtedy, kiedy wysuszyłeś studnię … na kilka miesięcy, czyniąc przebywanie tutaj diabelnie ciężkim. Albo ostatnio, kiedy przestało działać ogrzewanie, i znowu stałeś się taki prawie lodowaty ….

Ale mam nadzieję, że to już koniec. Albo, że przynajmniej nie będzie gorzej. Bo nagle się okazuje, że jednak mi bardzo zależy, i dużo mogę znieść. Tak myślę.

Tak, Tak. Tych widoków z okna to sobie sama zazdroszczę!

 

Wiem. Nie zapytałam, czy można. Czy się zgodzisz, żebyśmy zburzyli twoją ciszę i spokój. Żebyśmy tu wparowali z tymi wszystkimi rzeczami. Żebyśmy przestawiali, wyrzucali, dokładali. Żebyśmy wygonili wszystkie pająki (chociaż to one były tu pierwsze). Żebyśmy umyli okna, nawet te, których nigdy nie otwieramy. Żeby chodziły po tobie małe kocie łapki. Żeby ocierały się o twoje ściany i wydrapywały strych. Nikt cię nie zapytał o zdanie, kiedy wierciliśmy dziury w ścianach, i wbijali gwoździe. Kiedy zawieszałam wszystkie firanki, zasłony i lampki. Że tak od razu złapałam za białą farbę, ale uwierz mi, wyglądasz w niej dużo lepiej.

Te drzewa skrywają pewien mały dom. Słychać w nim tupot małych łapek, które poczuły wolność i przestrzeń, i bardzo z tego korzystają.

 

Bo wiesz, powiem Ci szczerze: w głębi duszy czuję, że na to czekałeś. Że miałeś już dość tych samotnych wieczorów i nocy. I zim, bez ogrzewania.

Jestem pewna, że się cieszysz, bo ktoś cię pokochał. W całości. Nawet jeśli jesteś marketingowo słaby. Ani taki stary, żeby pokazywać twoje spektakularne zmiany; ani taki młody, żebym mogła projektować w tobie nowe punkty świetlne i pokazywać gdzie kiedyś stanie kanapa. Ale wiem, że się cieszysz, że ktoś cię pokochał. Że ktoś wreszcie zaczął o tobie tak czule myśleć. Za to ciepło, które ci dajemy. Za nową, piękną nazwę.

Dom, to coś więcej niż tylko ściany.

Dziękuję, za ten nowy początek tutaj. Będziemy o siebie dbali!

 

 

 

Pin It on Pinterest

Share This
error: