Prawda jest taka, że ja co sesję myślę, że tak jak dzisiaj, to dawno już się nie śmiałam. Ale jednak, z tą dwójką, płakałam ze śmiechu. A łzy turlające się po policzkach, jednak zdarzają się rzadziej. Więc uśmiałam się z nimi ogromnie, bo i historia nasza, wspólna, jest już długa, i pokręcona. W każdą stronę i wiele różnych zależności, które już na szczęście ograniczają się tylko do najserdeczniejszych uścisków.
Czy z nimi na sesji było łatwo? Powiem szczerze, że nie. Bo wiecie, oni chcieli pozować. A z pozowaniem, to ja nie umiem za bardzo. Tak na poważnie. Dlatego zaproponowałam im takie inne. Takie bardziej żeby chodzić, tulić się, patrzeć sobie w oczy, całować się troszkę, trzymać za ręce, tańczyć, kręcić różne jeszcze takie inne cuda. Na szczęście odpuścili mi to pozowanie, i tak idealnie byli ze sobą. A ja miałam tam aparat. I nawet jeśli marzyłam dla nich o słońcu jeszcze przed sesją … zapomniałam, że go nie było!
Tworzę sobie nowe motto “nie umiem w pozowanie, ale umiem w łapanie miłości”. Właśnie do tej sesji pasuje D O S K O N A L E
Zobaczcie, i dajcie znać, czy macie podobne odczucia!
Ciepło, cieplej i najcieplej!