fbpx

 

Szewc cho­dzi bez butów? A, no podobno. Na szczę­ście ten szewc się zre­flek­to­wał, że gdzieś coś kuleje i posta­no­wił nadro­bić zale­gło­ści. ALE O CZYM TY JUDYTA W OGÓLE MÓWISZ? Mówię: O ZDJĘCIACH. O DRUKOWANYCH ZDJĘCIACH. TAKICH TRADYCYJNYCH. ALBO TAKICH W ALBUMACH.

Bo właśnie o nich, w tym paskudnym czasie z wirusem chcę Wam opowiedzieć.

 

Więc i Wam zadam to pyta­nie: „Czy TY DRUKUJESZ SWOJE ZDJĘCIA?”

Bo wie­cie jak to jest: “Mam gdzieś te zdję­cia, są w tele­fo­nie. Mam gdzieś te zdję­cia, są na dysku. Gdzieś tam je mam”. I nagle się oka­zuje, że wła­śnie prze­dłu­ży­li­ście umowę i dosta­li­ście piękny nowy tele­fon i prze­ło­ży­li­ście kartę i … zapo­mnie­li­ście o zdję­ciach. No bo były na tam­tej kar­cie, ale jak robi­li­ście bac­kup’a, to się nie zapi­sało. A potem ni­gdy nie było na nic czasu.

Albo na któ­rymś z tych dys­ków, gdzieś tam są jesz­cze jakieś zdję­cia. Ale kto by tego szu­kał, ni­gdy nie ma czasu, ni­gdy nie ma odpo­wied­niej moty­wa­cji, a zresztą, sam nie jesteś pewien, że one wła­śnie są na tam­tym dysku. I tak się koło zamyka.

Żeby nie było, że ja jestem taka świa­doma i mądra … otrzeź­wie­nie przy­szło dopiero kilka lat temu, kiedy zda­łam sobie sprawę, że w zasa­dzie, to z ostat­nich kilku lat mam tylko kilka zdjęć. Reszta … Reszta jest gdzieś na jakimś dys­ku­/dy­skach, na sta­rym tele­fo­nie, albo magicz­nie znik­nęła. I dokład­nie tak jak Wy, ni­gdy nie mia­łam czasu albo ochoty prze­ko­py­wać się przez stare dyski, w poszu­ki­wa­niu jakie­goś zdję­cia­/z­djęć, bo wcale nie byłam pewna, że ono­/one tam w zasa­dzie są. Dla­tego, otrze­pa­łam smu­tek z ramion, przełknę­łam ślinę, złożyłam i zamó­wi­łam album.

Na początku, moich pierwszych albumach, znajdowały się tylko te bardziej profesjonalne zdjęcia. Rozumiecie, te zrobione tym drogim aparatem, poddane edycji. Te najbardziej wyjątkowe z tych wyjątkowych. Aż do zeszłego roku. W tych welur­ko­wych gru­ba­sach ukry­łam zdję­cia z mrocz­nych poran­nych spa­ce­rów, z łóż­ko­wych przy­tu­la­sów z kotami, wpakowałam tam kadry złapane w peł­nym słońcu (fatalne świa­tło do por­tre­tów), robio­nych naj­czę­ściej tele­fo­nem z abso­lut­nie mini­malną ilością edy­cją, albo i bez. Na kar­tach pozbie­ra­łam zdję­cia które doku­men­to­wały naj­waż­niej­sze wyda­rze­nie z zeszłego roku (w więk­szo­ści szczę­śliwe, ale też prze­ło­mowe, jak np. kopa­nie studni i wypeł­nianie się jej wodą – nic pięknego jeśli chodzi o estetykę, ale niezwykle dla nas ważne). Są tam moje por­trety zwane „sel­fie” ze śpią­cym w moich ramio­nach maleń­stwem albo kotami: )

 Wszystko zmie­szane jest z tymi pro­fe­sjo­nal­nymi zdję­ciami, pod­da­nymi edy­cji. I dzięki zasto­so­wa­niu kilku drob­nych sztu­czek, wszystko się mniej więcej trzyma kupy. A dla nas sta­nowi nie­sa­mo­witą pamiątkę. Pamiątkę tej najzwy­klejszej codzien­no­ści, która zło­żona jest wła­śnie z tych obraz­ków: napra­wia­nego samo­chodu, remontu sta­rego sto­lika, awa­rii ogrze­wa­nia kiedy zaczęła się nasza pierwsza zima, malo­wa­nia starych mebli, spa­ceru w miej­sce z któ­rego widać tylko dach naszego domu, mojego drob­nego ude­rze­nia w płot pod­czas wyco­fy­wa­nia samo­cho­dem, pierw­szego śnież­nego poranka w nowym domu, pierwszych zapa­lo­nych świą­tecz­nych lam­pek. Codzien­ność, która prze­plata się z wiel­kimi wyda­rze­niami, z dobrym maki­ja­żem i butami na obca­sie. A która w więk­szo­ści jest wła­śnie tymi wygod­nymi, spra­nymi spodniami z dresu i cie­płym swe­trem, narzu­co­nym na plecy, kiedy w domu robi się chłod­niej. Bo zwy­kle jest mało ochów i achów. Ale to wszystko co zwy­kłe wypeł­nia więk­szość tego albumu. I bar­dzo nie chcę o tym zapo­mnieć. A wła­śnie w ten spo­sób chcę to oca­lić. Tak przy­naj­mniej czuję.

PO CO DRUKOWAĆ ZDJĘCIA I ROBIĆ ALBUMY?

Z wszyst­kich naj­waż­niej­szych powo­dów które wymienię poni­żej, ten jeden jest taki, który czuję w każ­dym frag­men­cie sie­bie naj­moc­niej: Zatrzy­mu­je­cie wspo­mnie­nia na przy­szłość. Ja wiem, jak to banalnie brzmi. Ale tylko pomyślcie o zdjęciach z waszego dzieciństwa. Albo o zdjęciach waszych rodziców, dziadków – szczególnie tych z dawna. Jaką przyjemność sprawia Wam ich oglądanie. Jak dba się o te wydrukowane odbitki włożone w odpowiedniej wielkości kieszonki i zabezpieczone folią (jestem pewna, że każdy z was ma taki album, albo przynajmniej trzymał kiedyś taki w rękach). Przypomnijcie sobie tę chwilę, i te wszystkie historie które opowiadała babcia. I wiecie co Wam teraz powiem, że kiedyś przyjdzie taki moment (a może niestety już przyszedł), kiedy pozostaną Wam tylko te zdjęcia. Bez opowieści. I wtedy te zdjęcia wywołają wzruszenie, kiedy przypadkiem, może podczas przeprowadzki, albo jakiegoś szkolnego projektu wpadnie Wam nagle w ręce ten album. I wrócą te historie. Pamiętajcie. W zdjęciach zatrzymujemy wspomnienia na przyszłość. Na inny czas. Na lepszy (mam nadzieję, że szybko nadejdzie), ale też i na gorszy. Dbajcie o nie.

U mnie w domu zawsze były zdję­cia. Zresztą, jeśli śledzicie mojego instagrama, albo youtuba, to kilka dni temu mogliście zobaczyć jak oglądaliśmy slajdy z dzieciństwa. I ile to sprawiło nam radości. Ale jeśli mój wzruszający argument Was nie przekonał, podsyłam Wam kilka kolejnych:

  • drukowane zdjęcia/albumy zawsze już są wydrukowane, i w przypadku kiedy Wasze pliki znikną ….. Sami rozumiecie, coś się chociaż uratuje.
  • w drukowanych zdjęciach zawsze jest jakaś magia. (Może chociażby w tym, że już wybraliście te najbardziej ulubione z tych ulubionych, i przyjemnie się ogląda kadry, które nie ciągną się w nieskończoność)
  • jeśli już jesteście rodzicami, to zdjęcia stanowią pewne świadectwo miłości i dobrych/ważnych chwil, mocno wierzę, że dorastanie w domu, w którym widać historię i miłość, jest przyjemniejsze i dobre. (zdjęcia w ramkach, pudełku, czy albumy na półkach)
  • jeśli będziecie mieli wydrukowane zdjęcia, podczas najbliższej imprezy podzię­kują Wam zna­jomi. Dlaczego?  Bo zdję­cia znajomych prze­gląda się przy­jem­niej, jeśli widać ich koniec. Już tłumaczę jaśniej: nigdy wię­cej nie powtó­rzy się sytu­acja, kiedy zbie­ra­cie się do wyj­ścia od zna­jo­mych i pada to zda­nie „ale nie może­cie jesz­cze iść, nie zoba­czy­li­ście jesz­cze wszyst­kich zdjęć”… Zna­cie ten ból? 50te iden­tyczne zdję­cie zachodu słońca z waka­cji … i magiczne zda­nie – “o zaraz będę ja” …albo: “zaraz będzie to najfajniejsze”. Oglądanie w nieskończoność zdjęć, nie należy do najprzyjemniejszych. Zresztą, album zawsze można przakartkować szybciej, niż wiecznie ładujące się, albo zacinające zdjęcia w TV czy na laptopie. No i jeśli położy się album w jednej ręce, to w drugiej można trzymać np. kieliszek wina.
  • Banalne, ale prawdziwe: drukowane zdjęcia zatrzymują ważne chwile, o których czasami moglibyście zapomnieć.
  •  zdjęcia i/albo albumy, po pro­stu są śliczne i ład­nie wyglą­dają na półce. Nie będę się roz­pi­sy­wać, jak bar­dzo zdję­cia mate­rialne są przy­jemne, jak dobrze się ogląda piękne odbitki, na któ­rych widać wię­cej niż na moni­to­rze…
  • stanowią idealny prezent: dla nastolatki możecie zrobić kolaż zdjęć z instagrama, a wpakowane do pięknego pudełka albo albumu, ucieszą nie tylko mamę i babcię.
  • BONUS TIP #1: Mam nadzieję, że taki wirus parszywy nie będzie do nas wracał co jakiś czas, ale gdyby – warto mieć zdjęcia, które przypomną inny (szczęśliwszy) czas.
  • BONUS TIP #2 Jeśli za jakiś czas pojawi się nowy #facebookchallenge, to warto mieć jakieś zdjęcia pod ręką.

 

 

Z zeszłego roku mamy 4 albumy: wio­sna­/la­to­/je­sie­ń/zima. W myśl zasady: albo grubo, albo wcale.

Prawda jest taka, że zeszły rok, rze­czywiście był dla nas abso­lut­nie nie­zwy­kły. Tyle się działo, szcze­gól­nie tych rze­czy o któ­rych może­cie powie­dzieć: pierw­szy raz, albo w nowym miej­scu, że w zasa­dzie jakoś tak samo wyszło, że nie chciałam czekać całego roku, żeby móc je zrobić.

To co, w przy­szłym tygo­dniu poświę­ca­cie godzinę na odgru­zo­wa­nie dys­ków i zamó­wie­nie odbi­tek? Albo stwo­rze­nie swo­jego albumu? A może naj­wię­cej zdjęć macie na Insta­gra­mie? Teraz już nawet takie zdję­cia można pro­sto wydru­ko­wać – pro­ściutko z insta­grama. Nie ważne którą formę wybie­rze­cie dla sie­bie – wspo­mni­cie moje słowa za jakiś czas – będzie warto. Szcze­gól­nie, kiedy przyj­dzie kolejny jesienny, ponury wie­czór (bo nawet nie chcę myśleć, że ten czas z koronawirusem się przedłuży!) Do dzieła! A poni­żej kilka mam nadzieję, przy­dat­nych infor­ma­cji.

Te albumy, które widzicie na zdjęciach, zostały stworzone przez nphoto / gdzie powstają wszystkie moje produkty/ W zeszłym roku, te welurowe okładki całkowicie skradły moje serca.

Jak to z tym dru­ko­wa­niem, czyli kilka infor­ma­cji: GDZIE DRUKOWAĆ? GDZIE ROBIĆ ALBUMY:

Jeśli jeste­ście foto­gra­fem, abso­lut­nie pole­cam spró­bo­wać nphoto albo inne pro­fe­sjo­nalne ser­wisy któ­rych jakość jest wyjąt­kowa. Nato­miast, jeśli nale­ży­cie do zwy­kły śmier­tel­ni­ków i ser­wisy dla foto­gra­fów są dla Was nie­do­stępne, pod­sy­łam Wam kilka miejsc, z któ­rych widzia­łam wydruki: EMPIK FOTO, UWOLNIJ KOLORY i COLORLAND.

Żeby zro­bić albumy, zer­k­nij­cie tutaj: PRINTU.pl (tutaj także stwo­rzy­cie album pro­sto z Waszych zdjęć na insta­gra­mie, nazywa się mini­book) , albo COLORLAND (tutaj warto pocze­kać na zniżki, które tra­fiają się dość czę­sto)

Co do albu­mów, przy­znaję się zupeł­nie szcze­rze, że jestem wierna nphoto, i nie szu­ka­łam zamien­ni­ków. Ale z czy­stej cie­ka­wo­ści z color­landu, sama zamó­wi­łam mini album z jed­nej z sesji. I niestety popełniłam kilka błędów, które już mi się nie zdarzają, kiedy zamawiam w nphoto.

Jeśli marzy się Wam wydruk pla­katu, sprawdź­cie stronę PERSALO. PL – kilka razy się już zabie­ra­łam do wydru­ko­wa­nia pla­katu, ale ostat­nio ni­gdzie nie potra­fię go zwi­zu­ali­zo­wać w w domu, dla­tego na razie ta drukarnia musi jeszcze chwilę poczekać.

 

Pamiętajcie też, że dru­ko­wane zdję­cia, to super pomysł na pre­zent. Od jakie­goś czasu w różnych miejscach można też zama­wiać pudełka do prze­cho­wy­wa­nia zdjęć, albo ręcz­nie robione albumy, na wkle­jane zdję­cia. Jeśli tylko wie­cie, że kogoś taki pre­zent może ucie­szyć – śmiało!

Ps. Za jakiś czas w tym wpisie pojawi się uaktualnienie, ale na razie muszę napisać, że za jakiś czas na fil­mie z youtuba będziecie mogli zobaczyć jak dokładnie wyglądają nasze albumy i pod­pa­trzeć jak łatwo taką fotok­siążkę samemu zło­żyć. Nie ma tu żad­nych skom­pli­ko­wa­nych pro­gra­mów, które trzeba pobie­rać albo się ich uczyć. Wszystko jest intu­icyjne. Może­cie sko­rzy­stać z goto­wych sza­blo­nów, albo wszystko zapro­jek­to­wać samo­dziel­nie. Jeszcze Was poproszę o chwilę cierpliwości i po weekendzie, taki film wyląduje na kanale.

NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ:

Dru­ko­wa­nie zdjęć: przy wysy­ła­niu zdjęć do dru­ko­wa­nia, zwróć­cie uwagę, czy nie macie zazna­czo­nej opcji korek­cji kolo­rów, albo czy nie nało­żone zostały jakieś fil­try. Jeśli zdjęcia są bardzo ciemne, opcja korekcji zdjęć może je trochę podratować. Pamiętajcie, jeśli tylko macie moż­li­wość spraw­dze­nia wydruku, zanim zamó­wi­cie paczkę 500 zdjęć, zamówcie kilka wydruków testowych. Poświę­ce­nie kilku zło­tych+przesyłka i tak będzie lep­sze niż poświę­ce­nie więk­szej kwoty i zaoszczędzi ewentualnego rozczarowania.

Jeśli dru­ku­je­cie zdję­cia z tele­fonu, dosto­suj­cie wiel­kość wydru­ków do jako­ści zdjęć. Prawdopodobnie zdjęcia z telefonu, mogą być za “małe, żeby zapełnić całą rozkładówkę w albumie/albo żeby zostać wydrukowane w dużym formacie, ale już kilka zdjęć na stronie/plakacie (ułożonych obok siebie – w formie kolażu), będzie wyglądało dobrze.

Albu­my­/fo­tok­siążki: ja uwiel­biam, kiedy wszystko jest bar­dzo pro­ste. Dlatego jeśli na stro­nie znaj­duje się duża ilość zdjęć – zawsze umiesz­czam je z zacho­wa­niem kątów pro­stych. Żadne zdję­cie nie nacho­dzi na sie­bie, żadne nie jest pod sko­sem. Im mniej zdjęć na stro­nie, tym lepiej (przynajmniej mnie się tak podoba), ale cza­sem umiesz­czam kil­ka­/kil­ka­na­ście zdjęć obok sie­bie – jak kafelki jeden obok dru­giego, w rów­nych rzę­dach. Sta­ram się też wtedy zacho­wać spój­ność tema­tyczną i/albo kolo­ry­styczną – to jest po pro­stu mil­sze dla oka. Przy tworzeniu rozkładówek, warto zwrócić uwagę na środek albumu/fotoksiążki: jeśli album nie rozkłada się na płasko – unikajcie umieszczenia jednego zdjęcia na rozkładówce, a jeśli to zrobicie, to zwróćcie uwagę, żeby na środku nie znalazł się żaden kluczowy element (jak np. twarz). Jeśli nie będzie można rozłożyć tej strony na płasko, będzie to wyglądało źle.

Dokładnie jak tutaj 🙂 Dlatego, jeśli wasz album/fotoksiążka nie będzie się rozkładała na płasko, pamiętajcie, że musicie uważać na środku.

W przypadku albumów rozkładanych na płasko, wszystko wygląda “bezpieczniej”

Ps. Pamiętajcie, że zawsze warto zrealizować sesję u ulubionego fotografa, i wtedy On wykona dla Was taki album i o wszystko się zatroszczy. A wam pozostanie pamiątka na lata!

Mam nadzieję, że niektóre infor­ma­cji Wam pomo­gą, ale jeśli zde­cy­dujecie się na wydruk – daj­cie mi koniecz­nie znać, a jesz­cze lepiej, pokaż­cie!

 

Pamiętasz, że ruszyłam z kopyta z newsletterem? Jeśli chcesz się dać zaskoczyć w sobotni poranek (co drugi!), polecanymi linkami, ciekawostkami i zwykłym dobrym słowem – możesz się zapisać. Śmiało!

Pin It on Pinterest

Share This
error: