Kocham polne drogi. Takie ścieżki, wydeptane w trawie. Drzewa, które widziały tak wiele, a dla mnie szumią najpiękniej na wietrze. Kocham takie przyjemne ciepło, które otula skórę, ale umożliwia też normalne oddychanie. Lato kojarzy mi się z polnymi drogami. Z kurzem. Z komarami też, ale te próbuję z moich wspomnień wyrzucić.
Szalenie się cieszę, że moi ludzie nie mają nic przeciwko polnym eskapadom i psikaniu się sprayem od komarów i kleszczy. Ciesze się, że znajdujemy porozumienie dusz. W takich prostych rozmowach, uśmiechach, moich żartach <w których raczej jestem słaba>. Ciesze się, że moja wizja świata i brak mojej przebojowości przyciąga do mnie ludzi, z którymi chcę usiąść na kocu i zapytać jak im idzie remont domu i jaką mają wizję na kuchnię i dlaczego nie powinni się bać drewnianego blatu. Ciesze się, że w mojej pracy mogę lubić ludzi. A po weselnych szaleństwach mam czas, żeby z wami pobyć tak bardzo 1:1. Nawet jeśli w mojej pracy ostatnio więcej zmartwień niż radości, takie chwile pomagają mi poradzić sobie ze wszystkim.
Dzisiaj, polna opowieść, w której główną rolę zagrała Agnieszka i Kamil. I historie o kotach, psach, starym domu, dobrych i złych niespodziankach i naszych marzeniach. Sesja zakończyła się rozmową pod płotem, i jeszcze raz Wam mówię, że następnym razem pogadamy nie na środku drogi 🙂
Bardzo dziękuję też mamie Agnieszki, za zaangażowanie i wspaniały prezent – miała Pani rację! wygląda pięknie na zdjęciach! Ja już wiem, że nasze spotkanie zakończy się serdecznymi uściskami!
Agnieszko+Kamilu! Nie zmieniajcie tej radości, która płynie z Was. Razem przeniesiecie góry!
Ps. To taki ślub, na który czekam jeszcze troszkę mocniej!